(17.04.2015) Prezes ZNP: Do edukacji trzeba dosypywać 8 mld zł rocznie.
W sobotę w Warszawie będą manifestowali nauczyciele. Pod hasłem: „Joanna robi was w balona”, zaprotestują przeciw polityce edukacyjnej.
- Dlaczego uważa pan, że szefowa MEN kpi z nauczycieli?
Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego: - Bo twierdzi, że nie dosypie pieniędzy do systemu edukacji, który w jej ocenie, za sprawą przepisów Karty nauczyciela, jest zły. A od dwóch lat trzyma w szufladzie projekt nowelizacji tej ustawy, nie dopuszczając do dyskusji nad nim.
- Nie chce doprowadzić do konfliktu. Gdy pojawiały się zapowiedzi, że ta nowelizacja trafi do Sejmu, groziliście strajkiem.
- Nie zgadzamy się z 90 proc. zapisów, które tam są, ale jesteśmy gotowi do negocjacji.
- Ale ta sytuacja jest dla nauczycieli komfortowa, bo zachowujecie status quo.
- Jest inaczej. Wokół Karty narosło wiele negatywnych stereotypów, że to ustawa gwarantująca pedagogom dobre zarobki przy niskim czasie pracy. A tak nie jest.
- Chcecie zmian w Karcie?
- Jesteśmy gotowi do dyskusji, ale nie przyjmiemy bezkrytycznie zmian przygotowanych przez MEN.
- To po co ta manifestacja? Zacznijcie rozmawiać.
- Istota protestu jest inna. Chcemy zwiększenia nakładów na edukację, bo nie godzimy się na to, aby wszelkie koszty działań w obszarze oświaty, także związane ze wzrostem nauczycielskich płac, były finansowane z budżetów samorządów. Obecnie 22 proc. wydatków na edukację szkolną to pieniądze gmin czy powiatów.
- I z roku na rok rosną.
- Dlatego chcemy wesprzeć samorządy, bo w przeciwnym wypadku szkoły znajdą się w takim samym kryzysie jak przedszkola. Przypomnę, że gdy na początku lat 90. przekazano je gminom, to w wyniku problemów finansowych i oszczędności zamknięto kilka tysięcy tych placówek.
- Statystyki pokazują, że tendencja likwidacji szkół wyhamowała.
- Ale istnieje zjawisko ukrytej likwidacji oświaty publicznej. To przekazywanie publicznych szkół w ręce stowarzyszeń i fundacji, coraz częściej wbrew przepisom.
- Wójt nie ma pieniędzy, więc by nie zamykać szkoły, przekazuje ją fundacji. Wtedy w placówce nie obowiązuje Karta i jej funkcjonowanie jest tańsze.
- I przeciw temu protestujemy, bo te zmiany odbywają się kosztem nauczycieli. Oni nie mają alternatywy, więc muszą pracować dłużej za o wiele mniejsze pieniądze. To przekłada się na jakość pracy.
- Jak to zmienić, nie luzując zapisów Karty?
- Gospodarka oparta na wiedzy nie może być jedynie pustym hasłem.
- Czyli potrzeba pieniędzy. Ile?
- 8 mld zł rocznie, czyli tyle, ile teraz samorządy wydają na edukację szkolną.
- Ta kwota pozwala myśleć o 20-proc. podwyżkach płac.
- W dużym uproszczeniu tak. Ale jeżeli wymagamy od nauczycieli poprawy jakości nauczania, a wyniki badań międzynarodowych pokazują, że tak się dzieje, to nie możemy nie dać im czegoś w zamian.
- Dlaczego przed wejściem w życie Karty nauczyciel szkoły podstawowej mógł pracować przy tablicy 26 godzin, a teraz tylko 20?
- Zabrzmi to patetycznie, ale krótszy czas pracy poprawia jej jakość.
- Niemiecki system wciąż jest lepszy od polskiego, tamtejsza gospodarka silniejsza, a mimo to nauczyciele pracują tam dłużej.
- Proszę porównać warunki, w jakich pracuje niemiecki pedagog, wyposażenie jego pracowni czy dostęp do nowoczesnych technologii.
- To na jakie zmiany jesteście gotowi?
- Chcemy zmienić system wynagradzania, zwiększyć udział płacy zasadniczej w całkowitej pensji i, odchodząc od dodatku uzupełniającego, dać prawo samorządom do decydowania o wysokości dodatku motywacyjnego.
Źródło - Rzeczpospolita (17.04.2015) autor: Artur Grabek
|
||||||
© 2014. Oddział Międzygminny ZNP w Mysłowicach. Wszystkie prawa zastrzeżone. |