(15.06.2015) Karta rodzica kontra Karta nauczyciela
Jeśli nie ma u nas silnych na takie zreformowanie Karty nauczyciela (a, jak od wielu lat widać, nie ma!), żeby dzieci, których rodzice pracują - chodzi głównie o najmłodsze z nich: sześcio-, siedmio-, ośmio-, dziewięcio-, dziesięciolatki, ale pewnie także jedenasto- i dwunastolatki - mogły liczyć na opiekę kogoś dorosłego przez cały rok, a więc również w letnie i zimowe wakacje, to trzeba wprowadzić Kartę rodzica, by jeden z opiekunów każdego z tych malców miał dokładnie tyle samo wolnego ile nauczyciele jego dzieci.
A także tyle, ile mają go niektórzy wychowawcy z przedszkoli, które też są w niemałej mierze - prawem kaduka - zamykane latem na długie tygodnie, a czasami miesiące. Wprowadzenie Karty rodzica jest jedynym wyjściem, bo - jak wiadomo - szefowa wszystkich belfrów, czyli minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska - tak jak jej poprzednicy i zapewne nie inaczej niż jej następcy - może w tej sprawie (a i nie tylko w tej) co najwyżej napisać do nauczycieli list z prośbą i ogłosić go w telewizji. Czyli może im nagwizdać, bo nauczyciele i tak zrobią swoje, czemu dali wyraz u progu ostatnich zimowych wakacji, które mieli już zaplanowane, i nawet im przez myśl nie przeszło rezygnować z nich tylko dlatego, że minister poprosiła, aby w tym czasie zajęli się swoimi podopiecznymi. I w ten sposób pomogli ich zapracowanym rodzicom, zajętym zarabianiem na utrzymanie własnych rodzin, ale także rodzin nauczycieli, których pensje (także te wypłacane w czasie wakacji) pochodzą przecież z pieniędzy wpłacanych do budżetu państwa przez podatników. Lider Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, czyli prawdziwy szef wszystkich nauczycieli, wypalił wtedy do minister Kluzik-Rostkowskiej, że „zamiast uczyć szacunku do zawodu nauczyciela, nawołuje do nienawiści”. Tak, tak, do nienawiści. I niechybnie to samo powtórzyłby u progu zbliżających się wakacji letnich, ale raczej nie będzie musiał, bo minister Kluzik-Rostkowska już się chyba nie odważy ponowić swego apelu.
W tej sytuacji wprowadzenie Karty rodzica staje się sprawą coraz bardziej palącą, a pieniądze na rekompensaty dla firm, które będą musiały zapłacić zastępcom za czas wydłużonych urlopów zatrudnianych u nich rodziców, muszą się znaleźć. Gdzie? A to już nie moja sprawa. Rząd może je wziąć z tej samej puli, z której bierze pieniądze na długie urlopy nauczycieli. A jeśli ich tam nie ma, to niech znajdzie je tam, gdzie znalazł dla górników. W każdym razie jako samozwańczy szef Związku Rodzicielstwa Polskiego stanowczo domagam się nie tylko natychmiastowego znalezienia tych pieniędzy, ale też szacunku dla rodziców, a nie nawoływania do nienawiści pod ich adresem.
Źródło - Do Rzeczy (15.06.2015) autor: Piotr Gabryel
|
||||||
© 2014. Oddział Międzygminny ZNP w Mysłowicach. Wszystkie prawa zastrzeżone. |