(09.01.2015) Gender w zawodówce
Miał być „rok zawodowców”, a zaczyna się rok stereotypów - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, o nowych filmach MEN promujących szkolnictwo zawodowe.
Hania uczy się, jak komponować bukiety z kwiatów, uśmiechać do gości w restauracji, dekorować ciasteczka, ścielić łóżka i układać łabędzie z ręczników.
Janek - jak położyć glazurę, składać silnik i skrzynię biegów. Gimnazjalista poznaje tajniki elektromechaniki i zasady działania kolektora słonecznego, lata też na symulatorze lotów.
„W przyszłości Janek może więc zostać wysoko wykwalifikowanym i dobrze zarabiającym pracownikiem sektora budowlanego czy przemysłu” - ocenia ZNP. Inaczej niż Hania, której zaproponowano „kiepsko płatne zawody”.
Hania i Janek to bohaterowie spotów reklamowych opracowanych przez TVP we współpracy z Ministerstwem Edukacji Narodowej. Cztery filmy, które od tygodnia można oglądać w internecie, mają pomóc gimnazjalistom w wyborze szkoły innej niż liceum. Bo dziś tylko co piąty absolwent gimnazjum decyduje się na zasadniczą szkołę zawodową, a 37 proc. wybiera technikum.
Komu potrzebna florystka?
- MEN nie ma pomysłu na szkolnictwo zawodowe. Do tego promuje je w stereotypowy sposób - mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. - Takie podejście pogłębia społeczne nierówności. Kobietom proponujemy gorzej płatne zawody, mężczyznom te, które wymagają skomplikowanych umiejętności i gwarantują dobre pensje. Mam też wątpliwości, czy MEN wybrało zawody kluczowe z punktu rozwoju polskiej gospodarki - mówi Broniarz.
I tak filmowa Hania przedstawia zawody: kelnerka, florystka, cukiernik, organizatorka wycieczek turystycznych.
Janek: mechanik lotniczy, monter zabudowy i robót wykończeniowych w budowie, technik systemów i urządzeń energetyki, mechanik samochodowy.
Jak wybór ten uzasadniają w MEN? - Od lat zawody cukiernika, florysty, kelnera itp. są wykonywane równie chętnie przez kobiety i mężczyzn. Nie ma więc powodów, by filmowa Hania, która jest autentyczną postacią, z powodów równościowych miała wybierać zawód, który akurat jej nie zainteresował - mówi Joanna Dębek, rzeczniczka resortu. Dębek uważa, że w ZNP nie obejrzeli odcinków z uwagą, bo wtedy zauważyliby uczennice w technikum mechatroniki czy budowlance.
Jest szkoła, nie ma pracodawcy
Zupełnie co innego razi dr. Krzysztofa Bondyrę, socjologa z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który specjalizuje się w tematyce rynku pracy. - Gdzie są w tych filmach pracodawcy? Kształcenie zawodowe przecież nie powinno odbywać się bez nich - podkreśla. - W tych filmach pokazujemy szkolnictwo zawodowe, jakby było kursem dla majsterkowiczów. W dodatku w centrum stawiamy szkołę. Nauczyciele chwalą się, że uczniowie położyli tam płytki, i pokazują pracownie dofinansowane z funduszy unijnych. A przecież dla szkolnictwa zawodowego kluczowa powinna być rola pracodawcy. Gdzie są praktyki w firmach? Gdzie pracodawcy, którzy mówią, kogo im brak? Przecież to dla nich szkolimy tych uczniów.
Czy można inaczej? Jeśli chodzi o kwestię płci, Bondyra przypomina 30-sekundowy film, który jesienią mogliśmy zobaczyć w telewizji, promujący kobiety zawodowców. Powstał na zamówienie Narodowego Forum Doradztwa Kariery, stowarzyszenia, które promuje planowanie zawodowej przyszłości.
Spot zaskakiwał, bo zaczynał się od widoku osoby pracującej w masce spawalniczej - dopiero po kilku sekundach widz dowiadywał się, że jest ona kobietą. Inna bohaterka pracowała przy naprawie samochodu, kolejna przy meblach, a jeszcze inna - w piekarni.
W tle lektor mówił: - Dla swoich dzieci jesteś matką i najlepszą przyjaciółką, potrafisz zajmować się tysiącem spraw naraz. Potrafisz wszystko. Rzemiosło to zaledwie część twoich umiejętności, nie zamykaj swojego talentu w domu. Kobieta zawodowiec - dobra we wszystkim.
Patrzmy na Niemców
Dr Bondyra radzi też przyglądać się Niemcom, którzy szkolnictwo zawodowe promują już wśród przedszkolaków, a nie dopiero 15-latków. - Z ich kampanii doskonale wiemy, kogo i po co chcą kształcić. Z ministerialnych filmów się tego nie dowiadujemy.
W MEN proszą jednak, by nie skupiać się tylko na czterech opublikowanych właśnie filmach, bo to dopiero początek akcji promującej szkolnictwo zawodowe.
Za to z raportu Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej za pierwszy kwartał 2014 r. dowiadujemy się, że wśród zawodów deficytowych, których można by się uczyć w technikach lub zawodówkach, znajdują się m.in. technik prac biurowych, opiekun osoby starszej, spawacz, brukarz, konserwator budynków, operator obrabiarek sterowanych numerycznie czy asystent ds. księgowości.
Z danych MPiPS wynika, że za dużo było m.in. kucharzy, mechaników samochodowych, cukierników czy właśnie promowanych przez MEN techników hotelarstwa.
Źródło - Gazeta Wyborcza (09.01.2015) Autor - Justyna Suchecka
|
||||||
© 2014. Oddział Międzygminny ZNP w Mysłowicach. Wszystkie prawa zastrzeżone. |