(01.03.2018) Obietnice minister bez pokrycia
Minister edukacji Anna Zalewska obiecuje aż 270 zł podwyżki dla nauczycieli. - To obietnice bez pokrycia - komentują związkowcy i chcą rozmów z ministrem finansów oraz premierem.
Zapowiada się gorący marzec na linii Ministerstwo Edukacji Narodowej - nauczycielskie związki zawodowe. MEN pracuje nad dwoma rozporządzeniami, które budzą niezadowolenie nauczycieli. Chodzi o podwyżki oraz zasady oceny ich pracy.
W środę Zalewska spotkała się z przedstawicielami związków zawodowych i samorządowców. Ze spotkania wyszła bardziej zadowolona niż jej partnerzy. - 1 kwietnia rozpoczynamy przyznawanie podwyżek, kolejne nauczyciele otrzymają za 9 miesięcy, a następne - w 2020 r. Razem będzie to 15,8 proc. przy prognozowanym wzroście płac w gospodarce o 15,9 pkt proc. - chwaliła się.
Zgodnie z projektem rozporządzenia wynagrodzenie nauczyciela z przygotowaniem pedagogicznym i tytułem magistra wyniesie: dla stażysty – 2417 zł (o 123 zł więcej), nauczyciela kontraktowego: 2487 zł (wzrost o 126 zł), nauczyciela mianowanego: 2681 zł (wzrost o 143 zł), a dla nauczyciela dyplomowanego: 3317 zł (wzrost o 168 zł).
Zalewska jednak liczy to inaczej. - Pensje nauczycieli dyplomowanych wzrosną średnio o 270 zł. Nauczyciele mają 15 dodatków, które są uzależnione od pensji minimalnej, i te dodatki też wzrosną - tłumaczy.
Związkowcy nie kryją rozgoryczenia. Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych: - Te 15 dodatków to m.in. odprawa emerytalna i rentowa albo odprawa przysługująca nauczycielom, którzy tracą pracę wskutek likwidacji stanowiska pracy. One rzeczywiście podnoszą średnią, ale przeciętny nauczyciel nie zobaczy tych pieniędzy - mówi. I dodaje, że każdy nauczyciel może liczyć tylko na pensję minimalną i dodatek za wysługę lat. Reszta jest uznaniowa.
Do tego zarówno FZZ, „Solidarność”, jak i Związek Nauczycielstwa Polskiego oczekiwały 15-proc. podwyżek już od 1 stycznia 2018 r. - Inaczej to nie podwyżki, tylko symboliczny wzrost, który zje inflacja - punktuje Sławomir Broniarz, prezes ZNP. I przypomina, że pensje nauczycieli i tak są już niższe niż wynagrodzenia innych grup zawodowych z wyższym wykształceniem. Nauczyciele szkół podstawowych według GUS zarabiają średnio 4164 zł brutto (ze wszystkimi dodatkami), podczas gdy średnia specjalistów to 5343 zł.
Ale nie tylko pensje są powodem napięć. Drugim punktem zapalnym jest kwestia nowego systemu oceny pracy. Początkowo Zalewska proponowała, by nauczyciele byli poddawani m.in. ocenie moralnej. W dokumencie, który przedstawiła związkowcom w środę, już takiego zapisu nie ma, ale to nadal tylko wersja robocza. Oficjalny projekt rozporządzenia ma być gotowy w połowie marca.
Problemów z ocenami jest zresztą więcej. Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP: - Zaproponowane kryteria nie uwzględniają specyfiki pracy niektórych grup nauczycieli. Np. dziś wydają się niemożliwe do spełnienia dla bibliotekarzy, pracowników świetlic czy psychologów. Tak skonstruowane przepisy mogą pozbawić ich szansy na wyróżniające oceny i premie.
Coraz bardziej odległy wydaje się plan Zalewskiej, by zmienić sposób rozdzielania subwencji. Minister od niemal dwóch lat powtarza, że chciałaby pieniądze przekazywać nie na danego ucznia, ale na oddział. Dzięki temu miałoby powstać dużo małych szkół z mniejszymi niż dziś klasami. Minister przyznała, że mało prawdopodobne, by radykalne zmiany zaszły w 2019 r. - Trzeba opisać cały proces, który potrwa dwa-trzy lata - tłumaczyła.
Dziś Zalewska ma się spotkać z Teresą Czerwińską, minister finansów. Związki zawodowe chcą, by ten resort dołączył do rozmów z nimi i samorządowcami.
Źródło - Gazeta Wyborcza, autor: Justyna Suchecka (01.03.2018)
|
||||||
© 2014. Oddział Międzygminny ZNP w Mysłowicach. Wszystkie prawa zastrzeżone. |